BEST OF JODY'S BOX: KAŻDY, KTÓRY CHCE BYĆ WYŚCIGIEM MOTOCROSSOWYM, JEST JEDEN

Jody Weisel

Każdy, kto chce być zawodnikiem motocrossu, jest nim. Cały czas spotykam ludzi, którzy podpowiadają mi każdą wymówkę na świecie, dlaczego nie mogli zostać motocyklistami, mimo że mówili, że to ich marzenie.

Jeśli dzieciak naprawdę chciałby ścigać się na motocyklach, pracowałby dodatkowe godziny, kosił trawniki i pomijał lunche, aby zdobyć wystarczającą ilość pieniędzy na zakup trzepaka. Będzie pielęgnował ośmioletniego YZ125, ucząc się wszystkich sztuczek, dzięki którym stare motocykle działają — podkładki świec zapłonowych pod sprężynami sprzęgła, szycie drutem Frankensteina, aby połączyć połamany plastik, niedopasowany sprzęt pożyczony od przyjaciół — i kochał każdą minutę to. Zgodziłby się flagować na wyścigach, gdyby promotor pozwolił mu ścigać się za darmo. Po wyścigach chodził po boksach, sprawdzając, czy nie ma opon do startu, które zostawili po sobie bogaci kierowcy. Gdybyś chciał się ścigać, zrobiłbyś to.

Przyznaję, że mój tata kupił mi mój pierwszy rower – Puch 125. Przyznaję też, że kilka razy go wysadziłem, głównie zapominając o dolaniu oleju do benzyny. Kiedy chciałem mieć lepszy rower wyścigowy, mój tata powiedział: „Myślę, że powinieneś kupić własny rower. A kiedy wybuchnie, ponieważ byłeś nieostrożny, nauczysz się doceniać wartość mechanicznych rzeczy”.

Więc dostałem wakacyjną pracę przy zbieraniu jabłek dla naprawdę wrednego rolnika. Zostałem opłacony przez buszel. To była naprawdę ciężka praca i musiałem się spieszyć, bo im szybciej zbierałem, tym więcej zarabiałem – a sezon jabłkowy był krótki. Wstyd mi powiedzieć, że kiedy zarobiłem 350 dolarów — ile kosztowałby zakup używanego Sachsa 125 — zszedłem z drabiny i nigdy nie zerwałem kolejnego jabłka. Właściwym rozwiązaniem byłoby pozostawanie na drzewach do końca sezonu żniwnego – nie dlatego, że byłem to winien Simonowi Legree, ale dlatego, że nie byłem lepszy w mieszaniu ropy z gazem z Sachsami niż byłem. z Puchem.

Moje pierwsze dwa rowery były trzepaczkami, ale je pokochałem. Ścigałem się z nimi z zapałem. Sam je naprawiłem i dowiedziałem się z pierwszej ręki, czego próbował mnie nauczyć mój ojciec. Z perspektywy czasu wszystko mi się udało. Otrzymałem pomoc od lokalnego sklepu, przeniosłem się na sprzedaż rowerów i części, otrzymałem pomoc z fabryki, dotarłem na okładkę „Cycle News”, zostałem jeźdźcem testowym i ostatecznie wylądowałem właśnie tutaj – na tej stronie – wychwalając cnoty ciężkiej pracy i poświęcenia. Ale to dużo bzdur. Jedyną ofiarą, jaką kiedykolwiek złożyłem, była rezygnacja z części jednego lata mojego życia.

KIEDY Pytam, na jakim torze się ściga, powiedział: „Och, ja się nie ścigam; PO PROSTU ĆWICZAM.” ZAPYTAŁEM: „PO CO WTEDY ĆWICZYSZ”. POWIEDZIAŁ: „SKOKI. PO PROSTU LUBIĘ SKOKI.”

Urocza Louella ma przyjaciółkę, która zawsze powtarzała, że ​​jej syn był zawodnikiem motocrossowym. Louella opowiedziała mi, jak dzieciak codziennie ćwiczył, spędzał czas z gwiazdami fabryki na lokalnych torach i chciał zostać fabrycznym kierowcą wyścigowym. Udawałem zainteresowanie, bo słyszałem tę historię wiele razy. Wreszcie poznałem tę przyszłą gwiazdę na naszym grillu czwartego lipca. Wymienialiśmy się historiami o wypadkach i urazach, takich jak starzy kowboje w fotelach na biegunach na ganku (bez plucia i strugania). Kiedy zapytałem go, na jakim torze się ściga, ponieważ nigdy nie widziałem go na żadnym lokalnym wyścigu, powiedział: „Och, ja się nie ścigam; Po prostu ćwiczę.”

„Po co więc ćwiczysz?” Pytam.

„Skoki. Po prostu lubię skakać. To fajniejsze niż wyścigi” – odpowiedział. Rozumiem. Każda forma jazdy motocyklem jest ekscytująca. Nie wszyscy są gotowi do pierwszego zakrętu, zwłaszcza gdy potrafią sprowadzić sport do samych skoków.

Żyję do wyścigu w przyszłym tygodniu. Odliczanie dni zaczynam w poniedziałek rano. Z każdym dniem wrzucam coraz więcej części do kabiny mojej ciężarówki, na wypadek gdybym potrzebował ich w weekend. Kiedy zaczyna się dzień wyścigu, ledwo mogę się wcisnąć, tylko po to, by odkryć na torze, że coś pominąłem i muszę pożyczyć to od nieznajomego siedzącego obok mnie w boksach. Chętnie go podaje.

Często zastanawiam się, czy pożyczyłby mi to, czego potrzebowałem, gdybyśmy nie byli rodakami w jednej z największych przygód, w jakich może wziąć udział człowiek – wyścigowych motocyklach. Lubię myśleć, że oddałbym moją jedyną tylną dętkę kolesiowi, który był właśnie na torze, aby skakać po skokach. Ale jestem prawie pewien, że nie.

Może Ci się spodobać

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.