ŻYCZENIA POWODZENIA! WYDAWCA MXA ROLAND HINZ

Roland był jedynym wydawcą czasopism na tyle sprytnym, by zatrudnić najlepszych — w tym Rogera DeCostera (na zdjęciu z Rolandem Hinzem).

Jody Weisel

Napisałem nagłówek „Godspeed!” setki razy — zawsze po to, by zgłosić odejście członka naszej małej społeczności kierowców motocrossowych, ikon branży i bliskich przyjaciół. Niestety, śmierć bliskich nam osób jest ciężarem, z którym każdy musi się zmierzyć, jeśli przeżyje tych, którzy tak wiele dla nas znaczyli w szczęśliwszych czasach. Wygląda na to, że przeżyłem większość moich przyjaciół ze starych, dobrych czasów.

Spośród wszystkich nekrologów, które musiałam napisać, najbardziej dotknęło mnie trzech mężczyzn, którzy pomogli mi przejść przez życie. Każdy z nich pojawił się w innym momencie mojego rozwoju i mam nadzieję, że każdy z nich opuścił tę śmiertelną powłokę z pełnym zrozumieniem, że zostawił mnie lepszym człowiekiem.

Pierwszą osobą, która zmiażdżyła mnie śmiercią, był mój ojciec. Nie dał mi luzu, zostawiając rozpieszczanie mojej cudownej matce. Jako oficer zawodowy Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych był mężczyzną. Jeśli nie przygotowywał się do wojny, polował, łowił ryby, biwakował albo coś przebudowywał w garażu. Zawsze zabierał mnie ze sobą jako członka załogi (najczęściej jako tylnego strzelca). Kiedy dorastałem, nie zawsze zgadzaliśmy się ze sobą, ale ironicznie mama zawsze mówiła mojej żonie: „Jest dokładnie taki, jak jego ojciec”. Kiedy umarł, płakałam – co przywołało wspomnienia z dzieciństwa, kiedy płakałam z powodu jakiegoś drobnego urazu, a on mówił mi: „Przestań płakać, albo dam ci powód do płaczu”. Uznałem, że najlepiej jest nie płakać nad rozlanym mlekiem.

Chuck „Feets” Minert był dla mnie drugim ojcem. Słynął z dominacji w wyścigach w latach 1950., wygrywając Grand Prix Cataliny w 1956 r., Wyjeżdżając do Europy, aby ścigać się w motocrossie, swoim segmencie „W każdą niedzielę”, w którym przedziera się przez twarz pełną grzędy podczas serii Trans-AMA z 1971 r., oraz dla BSA „Catalina Scrambler” opartego na motocyklu wyścigowym Feet's Factory. Byłem zaszczycony, że mogłem go nazwać swoim przyjacielem, mimo że był dla mnie kimś więcej. Stopa była miła, łagodna, uczciwa jak długi dzień, hojna do przesady i fontanna ludowego dowcipu (w którym ukryte były perły mądrości). Ścigaliśmy się razem w każdy weekend przez 35 lat, lataliśmy samolotami akrobacyjnymi w dni powszednie i łączyła nas więź, której nie można było zerwać (nawet po tym, jak zwolniłem jego wnuka z MXA). Kiedy Feets umarł, miałem złamane serce. Tego dnia wtoczyłem samolot do hangaru i nigdy więcej nim nie latałem. Nie chciałem patrzeć na tylne siedzenie i nie widzieć go siedzącego tam uśmiechniętego, gdy leciałem do góry nogami przez Glen Helen.

Najlepszym miejscem na spotkanie z Jody (po prawej) jest tor, a Roland (po lewej) uwielbiał przebywać na wyścigach.

Co prowadzi mnie do śmierci Rolanda Hinza. Był potężną siłą czynienia dobra w moim życiu. Roland wszedł do mojej sterówki, kiedy pojawił się niezapowiedziany w dziale artystycznym biura MXA w Encino na Ventura Boulevard w lipcu 1980 roku. Powiedział, że jest nowym dyrektorem generalnym i tylko się rozgląda. Przyjechałem do MXA w grudniu 1976 r., aby przejąć MXA, ponieważ redaktor, Dick Miller, został potrącony przez ciężarówkę podczas poprzedzającego bieg Baja 1000 i został przykuty do łóżka w pełnym gipsie. W ciągu trzech lat spędzonych w MXA Roland był pierwszym dyrektorem generalnym, jakiego kiedykolwiek spotkałem. Nastąpiła regularna rotacja nowych dyrektorów generalnych pod kierownictwem właściciela Billa Goldena, ale Roland był inny. Był motocyklistą i miał rozległe doświadczenie w publikowaniu popularnych magazynów, choć większość z nich to hollywoodzkie magazyny plotkarskie i magazyny dla nastolatków (głównie o Bobby Sherman, David Cassidy i Davy Jones).

W niewytłumaczalny sposób kręcił się i zadawał pytania na temat systemów stosowanych do produkcji Dirt Bike i Motocross Action. Pytał o spotkania planistyczne redakcji, jak dobieraliśmy okładki, jaki mamy miesięczny budżet i kto nadzorował to, co robimy. Był zaskoczony, kiedy powiedziałem mu, że Ketchup Cox i ja zrobiliśmy wszystko w MXA sami; zrobiliśmy wszystkie zdjęcia, przetestowaliśmy wszystkie motocykle, wybraliśmy okładki, nie wiedzieliśmy nic o budżecie, nigdy nie odbyliśmy żadnych spotkań z kierownictwem i był zszokowany, kiedy mu powiedziałem, że nigdy nie rozmawiałem z Billem Golden ani żadnym z długą listę poprzednich dyrektorów generalnych w czasie, gdy tam byłem. Żaden z redaktorów nigdy nie zwracał uwagi na dyrektorów generalnych, ponieważ nigdy nie pracowali zbyt długo. Ale ten dyrektor generalny był inny — bardzo inny.

Okazuje się, że Roland kupował czasopisma, ponieważ pasjonował się motocyklami, tak jak wszyscy redaktorzy. Daisy / Hi-Torque był zadłużony wobec drukarki w wysokości 3 milionów dolarów, ponieważ oprócz Dirt Bike i MXA wszystkie inne tytuły były klapami. Zmiany dokonane przez Rolanda spłaciły ten dług w rekordowym czasie.

Moje życie zmieniło się, gdy Roland przejął władzę. Ciągle go widywałem, lubił spędzać czas w pracowni artystycznej, nadzorując zdjęcia na okładkę i uwielbiał pisać nagłówki. W moim przypadku pewnego dnia zapytał, dlaczego jestem na szczycie poniżej Dicka Millera. Wyjaśniłem, że zostałem zwerbowany z Cycle News, aby wyprostować statek, podczas gdy Dick był kontuzjowany i że jestem tylko tymczasowy. "Bynajmniej!" powiedział Roland, który natychmiast przeniósł Dicka do innego magazynu, dał mi dużą podwyżkę i pełną kontrolę nad MXA. Byłem tam przez ostatnie 46 lat — i przez całe 43 lata Rolanda jako wydawcy.

Był świetnym szefem – mentorem i naprawdę zabawnym facetem. Drzwi do jego gabinetu były zawsze otwarte. Tak, mógł być twardy, ale musiał być, ponieważ prowadził firmę z tytułami BMX, rowerów górskich, rowerów szosowych, quadów, rowerów elektrycznych, a także sztandarowymi produktami Dirt Bike i Motocross Action. Oznaczało to, że miał do czynienia nie z profesjonalnymi redaktorami czasopism, ale z zespołem złożonym z pasjonatów wyścigów — z których nie wszyscy rozumieli słowo „termin”.

Był przekonany ponad wszelką wątpliwość, że jego magazyny muszą wyrażać jego przekonania - odmawiał przyjmowania reklam papierosów lub alkoholu, zakazał prowokacyjnych zdjęć kobiet w bikini trzymających gaźniki w reklamach i nie akceptował reklam zawierających wulgarny język. Roland był pobożnym chrześcijaninem, ale akceptował fakt, że personel miał własne przekonania religijne. Co najlepsze, kiedy zdecydowana większość konkurencyjnych magazynów motocyklowych złożyła swoje wydania drukowane, Roland nadal drukował czasopisma, ponieważ w nie wierzył, jednocześnie rozszerzając zasięg swoich magazynów w mediach społecznościowych.

Kiedy Roland odszedł, nikogo to nie zdziwiło, od lat zmagał się z chorobami serca i wszyscy wstrzymywaliśmy oddech podczas jego operacji serca, ale jego czas nadszedł… i niestety nadszedł też mój czas z nim. Był największym wydawcą magazynów motocyklowych w sporcie. Jego śmierć odebrała mi mowę i nie chciałem stawić czoła zadaniu napisania o tym tak szybko po tym, jak to się stało. Słowa, których szukałem, aby wyrazić to, co czuję, to „Godspeed Roland”.

\

Może Ci się spodobać

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.